niedziela, 8 maja 2016

Aby stać się fortepianem. O spektaklu Eweliny Marciniak "Śmierć i dziewczyna"

   Kurtyna wznosi się w górę, a oczy widzów porażone zostają wariującymi światłami stroboskopów. Ich szaleńcza gra utrudnia przyjrzenie się nagim ciałom, kopulującym w rytm agresywnej łupanki imitującej muzykę. Czyżby bojówki spod szyldu dobrej zmiany miały rację, a Teatr Polski we Wrocławiu wraz z reżyserką Eweliną Marciniak zakpili sobie z dobrego imienia teatralnych desek? 


   Spokojnie! To tylko zaadresowany do wiadomego ministra żart, a właściwym rozpoczęciem sztuki jest powtórne uniesienie się kurtyny. Tym razem naszym oczom ukazuje się prowizorycznie podzielona na trzy pomieszczenia scena. W samym centrum stoją fortepiany symbolizujące szkołę muzyczną, w której pracuje główna bohaterka (Małgorzata Gorol) - okaleczona psychicznie przez chorobliwy związek z matką (Ewa Skibińska) nauczycielka. Pozostałe obszary sceny zostały zagospodarowane jako części domu - kuchnia z jadalnią, a także sypialnia...z prysznicem.
   W warstwie fabularnej spektakl jest opowieścią o terrorze, jakiemu poddawani są poszczególni bohaterowie. Nauczycielka przez matkę, uczniowie przez nauczycielkę. Szkoła muzyczna jawni się jako piekło, w którym ograbione z duszy diabły, do których należy zwracać się profesorze, wysysają ze swoich ofiar całą pasję i radość życia. Jednocześnie jest to synteza i adaptacja trzech opowiadań austriackiej noblistki Elfriede Jelinek - Królewny Śnieżki, Śpiącej Królewny i Rosamunde - z jej powieścią zatytułowaną Pianistka. Opowiadania znajdują się w zbiorze zatytułowanym Śmierć i dziewczyna I-V. Dramaty księżniczek. Śnieżką jest podstarzała córeczka mamusi, a raczej macochy. Granice tolerancji tej ostatniej zostają przekroczone poprzez urodę królewny, za co jest ona systematycznie karana. Śpiąca Królewna to z kolei znerwicowana uczennica klasy fortepianu (Katarzyna Strączek) - zostanie zbudzona, ale czy książę spełni nasze wyobrażenia? Ostatniego motywu, związanego z Rosamunde, niestety nie udało mi się zauważyć w sztuce. Najważniejszą rolę spełnia jednak Pianistka.
   Fabuła jednak to nie wszystko - Marciniak robi teatr artystyczny. Na uwagę z pewnością zasługuje Dominika Knapik i ułożona przez nią choreografia, a także aktorzy, którym udało się wspaniale wcielić w życie elementy taneczno-gimnastyczne. Kolejnymi ważnymi osobami są Katarzyna Borkowska i Piotr Kubiak, odpowiedzialni kolejno za scenografię, kostiumy i (co szczególnie imponujące w tym przedstawieniu) reżyserię światła oraz za muzykę. Niestety, od mniej więcej połowy spektaklu, zostaje podarowana widzom niemal wyłącznie ta warstwa. Losy bohaterów przedstawiane są coraz bardziej oszczędnie i enigmatycznie, zagadkowo. Pozytywne oczywiście jest to, że wymienione wyżej osoby wykonały znakomitą pracę i nadal jest na co popatrzeć. Nie zmienia to jednak faktu, że widz przyzwyczajony do wcześniejszego tempa akcji, odczuwa dysonans i zaczyna spodziewać się zakończenia sztuki. Ale nie, owe spowolnienie towarzyszy nam do końca. A koniec bynajmniej bliski nie jest.
   Opis opowiedzianych w Śmierci i dziewczynie wydarzeń może przypominać nam głośny film z Natalie Portman pt. Czarny łabędź. Tam również sztukę traktuje się jako najwyższą wartość, a pretendenci do roli artystów składają się wyłącznie z ambicji i nienawiści. Nikomu nie zależy na zostaniu zwykłym muzykiem-rzemieślnikiem, liczy się tylko geniusz. W jego imię można niszczyć wszystko i wszystkich. Cel uświęca środki. 
   Aktorzy wielokrotnie zwracają się do publiczności, czasem traktując ją jako pozostałych uczniów szkoły, czasem jako po prostu słuchaczy. Wygłaszają w ich kierunku metateatralne komentarze, snują refleksje o funkcji i roli teatru. Między sobą rozmawiają z kolei o muzyce. O niczym innym chyba nie potrafią - są wyzuci z człowieczeństwa, a najlepszym tego dowodem jest próba budowania związku między uczniem (Andrzej Kłak) a nauczycielką. Związku skazanego na niepowodzenie.

 ***
   Nazwisko młodej reżyserki, Eweliny Marciniak, stało się już marką. Mówi się o niej, że jest odważna i wrażliwa społecznie. Jednakże w mojej opinii to właśnie ona najgorzej wykonała swoją pracę przy Śmierci i dziewczynie. Już pisałam, że zarówno muzyka jak i reżyseria światła oraz choreografia były naprawdę fenomenalne. Trudno krytykować również grę aktorską. Wydawałoby się więc, że spektakl będzie sukcesem, prawda? Cóż, nie był. W sztukę wkradł się chaos, który uniemożliwił zrozumienie sensów i powiązań między poszczególnymi wątkami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że reżyserka chcąc zbudować coś wyjątkowo głębokiego, wielowarstwowego, po prostu przedobrzyła. Samo połączenie Pianistki z historiami o księżniczkach było krokiem ryzykownym, a to przecież nic w porównaniu z pojawiającym się na samym końcu elementem rodem z horroru klasy Z. 
   A gdzie to porno? Czescy aktorzy podobno mieli wolną rękę, mimo to trudno mi orzec, czy byłam świadkiem seksu czy tylko jego inscenizacji. W każdym razie zabrakło (choć to chyba atut) kontrowersji, a sceny erotyczne właściwie takimi nie były. Doskonale wpisały się w całość przedstawienia, ukazując do czego prowadzi ignorowanie swojej cielesności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz